Dzisiaj krótko o naszej przygodzie we Włoszech. Wraz z Parą Młodą wybraliśmy się do Wenecji, na którą mieliśmy zaplanowany prawie cały dzień. Z prognoz długoterminowych wszystko wskazywało na 20 stopni oraz piękne słoneczko, a tu niespodzianka. Z dnia na dzień pogoda zdecydowała się zrobić nam psikusa i tego dnia od rana było chłodno i mocno zachmurzone. Co więcej na mapach pogodowych widać było, że nadchodzi ulewa. Dojechaliśmy na miejsce, a jak to w miejscach turystycznych na parking musieliśmy czekać pewnie około pół godziny co sprawiło, że zaczęliśmy się nieco denerwować. Szybko zmierzaliśmy do celu, w kierunku centrum miasteczka, udało się nam się złapać jedynie kilka ujęć w czasie tego spaceru …i z nieba zaczęły padać wielkie strugi deszczu. Z nadzieją na jakieś prześwity czekaliśmy jakiś czas we włoskiej knajpce. Dzięki temu dowiedzieliśmy się więcej o sobie, pośmialiśmy się i zdaliśmy sobie sprawę jak wiele nas łączy. Podjęliśmy jeszcze jedną próbę, ale deszcz był tak ulewny, że musieliśmy zrezygnować.

W takiej sytuacji, aby ratować sesję pozostawał nam tylko kolejny dzień, a raczej jakaś godzinka, gdyż Marietka i Mateusz na kolejny dzień mieli już swój lot w dalszą podróż poślubną. O godzinie 6 wyjechaliśmy nad Jezioro Garda niedaleko Werony, gdzie witaliśmy wschód słońca, a następnie do pobliskiego miasteczka Sirmione, gdzie udało nam się złapać kilka ciekawych ujęć.

Mimo licznych przygód, anomalii pogodowej, która próbowała nam zrujnować plany czujemy, że był to świetnie spędzony czas. Cieszymy się, że mogliśmy Go spędzić w tak pięknym miejscu ze wspaniałymi ludźmi, ze świetnym podejściem, spokojem i opanowaniem. Do dziś wspominam jak miło było patrzeć na tych dwoje i podziwiać z jaką łatwością, czułością i zaangażowaniem cieszyli się chwilą i mimo wszystko nie stracili dobrych nastrojów. Przyglądając się z boku od razu widać, że to po prostu miłość.

A teraz poczujcie razem z nami ten włoski klimat.